To jest artykuł z cyklu W 12 tygodni do Twojego wymarzonego roku 2018. Jesteś tu pierwszy raz? Nie przejmuj się! Możesz zacząć w dowolnym momencie. Kim jestem? To pierwsze i najważniejsze pytanie. Pozornie banalne. Jednak, gdy się zastanowisz – to najtrudniejsze ze wszystkich pytań. Od niego wszystko się zaczyna – działanie, miłość, wolność, spełnienie. To tu ukryty jest klucz wyboru drogi, klucz dobrego wyboru. Jeśli nie wiesz, kim jesteś, jak możesz wiedzieć czego pragniesz i dokąd zmierzasz? Sokrates, twórca europejskiej filozofii, twierdził, że od tego należy zacząć: poznaj samego siebie. To właśnie jest pierwszy krok do mądrości, która sprawdza się w praktyce jako umiejętność dobrego życia. Mały Jaś staje się dorosłym Jankiem, a potem – niezauważalnie – starym Janem. Jednak zawsze będzie pamiętać smak pierwszego pocałunku, pierwszej zdrady, pierwszego zwycięstwa. Iwona zapomniała o swoich dziecięcych marzeniach, jest przecież poważną osobą, rozsądnie podchodzi do życia. Tylko sny ma takie szalone. Adrian pamięta płacz matki i krzyki ojca. Nie pamięta, kiedy po raz pierwszy krzyknął na Asię. Pamięta, kiedy po raz pierwszy ją uderzył. Pamięta, jak prosił, by nie odchodziła. Nie pamięta, co mu odpowiedziała. Pamięta rozpacz. Elżbieta wciąż nie może uwierzyć, że to nie ona ma dziś dwadzieścia pięć lat. Zazdrości swojej córce tej przyszłości, która dla niej jest już przeszłością. A potem cieszy się wraz z nią, gdy na świat przychodzi Amelka i wszystko zaczyna się na nowo. Ile jest w Tobie wciąż pięciolatka, piętnastolatka? Co się dzieje z tym, co już przeszło, przeminęło? A może nadal w Tobie żyje? A może powinno ożyć? Krótka instrukcja Zanim przejdziesz do poniższych praktycznych ćwiczeń, zastanów się chwilę nad krótką instrukcją ich wykonania. Przygotuj miejsce, gdzie będziesz zapisywać odpowiedzi do ćwiczeń. To może być zwykły zeszyt lub aplikacja do notatek w telefonie. Pisz tam, gdzie ci jest najwygodniej. Nigdy przenigdy nie rób więcej niż jedno zadanie na raz. Do kolejnego przechodź dopiero wtedy, gdy masz pewność, że wyczerpałeś potencjał poprzedniego. Nigdy tego samego dnia. Pozwól, by proces dojrzewał jak dorodna roślina. Możesz wracać do ćwiczeń już przerobionych. Możesz je przerabiać ponownie, uzupełniać, modyfikować. Nie wahaj się wprowadzać zmian, kiedy tylko czujesz, że jest ci to potrzebne. Dlatego też przy każdym ćwiczeniu zapisuj datę jego wykonania. Nie spiesz się! Czas jest twoim sprzymierzeńcem. Wykorzystaj w pełni możliwości, jakie ci daje. Nie zabijaj go pośpiechem. Następny artykuł z tego cyklu ukaże się dopiero w przyszłym tygodniu. Przede wszystkim baw się dobrze! To, co robisz, rób z radością. Z radością sięgaj po nagrodę główną – siebie i swoje wspaniałe życie. #1 Moja opowieść Opowiedz mi proszę swoją historię – historię o sobie. Opowiedz ją tak, jakbyś opowiadał/a ją nowo poznanej sympatycznej osobie, z którą chcesz się zaprzyjaźnić. Zapisz ją gdzieś, tak żeby mieć do niej łatwy dostęp. #2 Coś jeszcze Teraz przeczytaj na głos swoją historię zapisaną w poprzednim ćwiczeniu. Zastanów się, czego ważnego w niej brakuje. Uzupełnij ją! Zapisz poprawioną wersję. #3 Pełnym głosem A teraz przygotuj dyktafon (jest w większości telefonów komórkowych) i znajdź sobie spokojne miejsce, w którym nikt nie będzie Ci przeszkadzać. Do dyktafonu opowiedz z pamięci tę historię, którą zapisałeś/łaś. Nie czytaj, nie szeptaj, mów z przekonaniem, mów z serca – tak, jakby słuchała cię życzliwa, choć nieznajoma osoba. Dodawaj, co chcesz, zmieniaj, co chcesz – historia żyje i nigdy nie jest taka sama! Możesz wracać do niej wielokrotnie i uzupełniać ją. Jednak niczego nie wymazuj – wszystko jest ważne. #4 Lustro Weź swój dyktafon na przykład do łazienki, stań przed lustrem i odsłuchaj swoje nagranie z poprzedniego ćwiczenia. Słuchając, patrz na siebie w lustro – z życzliwością! Na zakończenie uśmiechnij się do siebie – szczerze! Potem zanotuj swoje wrażenia i odczucia: Kiedy słucham tej opowieści, mam wrażenie…. #5 Odpowiedź A teraz wciąż patrząc w lustro – z życzliwością – odpowiedz sobie, jakbyś był/a tą osobą, która przed chwilą wysłuchała twojej historii. Zapisz te odpowiedzi, zaczynając na przykład tak: Po wysłuchaniu tej opowieści, chcę ci powiedzieć…. Zastanów się nad tymi słowami – co znaczą, co ci mówią, jak najlepiej możesz je wykorzystać. Może właśnie przeskanowałaś/eś wszystkie ćwiczenia i zastanawiasz się co z tym zrobić. Zacznij od początku, od #Twojej opowieści. Nie spiesz się, delektuj się poznawaniem siebie na nowo… Jeśli solidnie wykonasz ćwiczenia, następne sprawią ci więcej frajdy. A już w przyszłą niedzielę… Spojrzysz na siebie oczami innych ludzi… Coach MCC ICF, mentor, założycielka Instytutu Mukoid. Doktor nauk humanistycznych, filozof i przedsiębiorca, autorka książek i artykułów. Praktykuje coaching jako filozofię sensownego życia i sztukę szczęścia. Od 2000 roku prowadzi procesy rozwojowe oraz mentoring dla osób, zespołów i organizacji, które chcą wzmacniać swoją efektywność i kreatywność, rozwijając umiejętności osiągania satysfakcji (radości) poprzez świadome i twórcze rozwijanie swoich zasobów. Autorka Książki dla Ciebie, z której pochodzi ten artykuł.
- ኘбе исруψር ке
- Αዬаሒ ιካፋኪиռ ռի
Rezerwat leśny- częściowy „Skulskie Dęby” o powierzchni 30,07 ha utworzono w 1996 roku Chroni on ponad 200-letni starodrzew dębowy oraz zróżnicowane, wilgotne i bagienne zbiorowiska roślinne, leśne i łąkowo-torfowiskowe.Najcenniejszym obiektem w rezerwacie jest wspomniany starodrzew dębów naturalnego pochodzenia, o puszczańskim charakterze.To był drugi dzień naszych wakacji, które spędzaliśmy w pensjonacie bez nazwy, albo z nazwą, o którą wtedy i nigdy później nie zapytałam. Nadal zajmowałyśmy pokój Filipa. Podzieliłyśmy go tak, że dwie spały na dużym łóżku, a jedna na kanapie, która nie posiadała, tej jakże potrzebnej wtedy, funkcji rozkładania się. Podczas gdy Ewa i Julia malowały paznokcie, ja miałam chwilę, by wyjąć notebooka z plecaka, podłączyć go do prądu i zalogować się do sieci. – Nie ma tu zasięgu! Kurwa! – przeklęłam. Kilkakrotnie wyciągałam ten „patyczek” od internetu z portu USB, potem wkładałam, potem znów wyciągałam i chodziłam po całym pokoju. W końcu Ewka, widząc moje daremne starania, przemówiła: – W telefonie zasięg jest. – Odłożyła swoją Nokię na stół, obok kolorowych lakierów, którymi zdobiła swoje szpony. Zawsze jej ich zazdrościłam. Mogła robić wszystko od obierania ziemniaków, po ręczne pranie, a paznokcie miała tak mocne, że gdy się je dotykało, miało się wrażenie, że maca się gruby i porządnej jakości plastik. Chyba nawet akryle nie były tak wytrzymałe jak jej naturalne. – To może tylko sieć 3G nie działa – wpadła na genialny pomysł Julia. Okazało się, że moja niezbyt rozgarnięta koleżanka trafiła w samo sedno. Wściekła ja wyszłam i trzasnęłam drzwiami. Na dole miałam nadzieję znaleźć Filipa i powiedzieć mu, że ma natychmiast coś zrobić, by mnie internet chodził na tym zadupiu. Filipa jednak nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Był za to ten drugi, ten co wtedy wszedł pijany... ten brat, wtedy tylko przypuszczałam, że chyba to jest brat. Siedział sobie na pufie, przy niskiej ławie, tam gdzie wcześniej jacyś dziadziusiowie grywali w szachy. Nawet planszy i pionków nie sprzątnęli. – Czy pan jest właścicielem tej budy? – zapytałam. Mężczyzna o blond włosach i bardzo szerokich ramionach, spojrzał na mnie znad jakiś papierzysk, które trzymał w dłoni i wcześniej skrupulatnie przeglądał. Chwycił za szklankę. Zapach czystej, mocnej wódki uderzył mnie w nozdrza. – Może tak najpierw jakieś „good morning”? – zapytał po zrobieniu kilku łyków i odstawienia szkła na stół. Miał ładny akcent. Dosłownie taki, jakby się Anglikiem, a nie Polakiem urodził. Jednak jeśli był bratem Filipa... Czarnecki to chyba Polak, prawda? – W polskim słowniku nie ma odpowiedniego zwrotu na przywitanie, jeśli witamy się w nocy, bo „dzień dobry” jest za dnia, a „dobranoc” na pożegnanie i życzenie miłych snów – odcięłam się. Chciałam go zażyć tak. by przestał się mądrzyć. Ci Czarneccy mieli coś w sobie, że działali mi na nerwy, jak nikt inny. – Wiesz, może dlatego tak jest, że ludzie nocami, to się raczej nie spotykają, a śpią? – Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. – No, ale my się spotkaliśmy i rozmawiamy. – Fakt. – Po raz kolejny zajrzał do szklanki. – Jestem właścicielem, jaki masz problem? – w końcu raczył się zapytać. – Internet. Uśmiechnął się. Jak się potem okazało, uśmiechał się nie do mnie, a do Filipa, który właśnie zmierzał w naszym kierunku. Czułam jego obecność za swoimi plecami i zapach perfum, które wcześniej mi się podobały, a teraz aż dusiły, jakby się nimi nie tylko polewał, ale je pijał, a na dodatek się w nich kąpał. Śmierdział nimi. Położył swoją dłoń na moim ramieniu. Przeszedł mnie dziwny dreszcz, ale nie dreszcz podniecenia, a niepokoju. Nagle przez myśl mi przeszło, że jestem sama między dwojgiem silnych mężczyzn. Na dodatek obu podpitych. – Panienka ma problem z internetem – przemówił ten bardziej umięśniony, zaczytany w dokumenty. – Zaloguj się do naszej sieci, podam ci hasło. Łączę nie jest najszybsze, ale o tej godzinie pewnie nikt z niego nie korzysta. Potrzebuję wasze dowody osobiste, nie wpisałem was do księgi. Filip wszystko mi wyjaśnił i właściwie dzięki niemu zalogowałam się do mojego "okna na świat". Najpierw przejrzałam e-maile. Nie nadeszła żadna odpowiedź jaka by mnie satysfakcjonowała. Leżąc na łóżku, przeglądałam kolejne fora, dodawałam informacje wraz z linkiem do zdjęcia i pytania typu „Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie?”, ale nikt nic nie widział i nikt nic nie wiedział. – Myślałam, że dałaś sobie z tym spokój? – Ewa położyła się obok mnie na dużym, dwuosobowym łóżku. Patrzyła w monitor. – Śmiałaś się, dlatego sądziłam, że już o nim… – Nigdy o nim nie zapomnę! – powiedziałam nieco głośniej, odwracając twarz w jej kierunku. – Nicol, ale minęło… – Minął rok. – Może wyjechał, zapomniał, rzucił cię? – To by nie było takie najgorsze, gdyby zerwał, powiedział coś. Nawet głupiego SMS-a napisał, ale on nic. Wyjechałam na wakacje, było przed tym normalnie. Wróciłam, a jego już nie było. Jakby się zapadł pod ziemie. – Ty, a czemu ty tego nie zgłosisz na policję? – zapytała Julia, wychodząc z łazienki w szlafroku i z ręcznikiem na głowie. – A co miałabym im powiedzieć, że ponad rok spotykałam się z facetem, który nie wiem nawet jak się nazywał, gdzie pracował i czy miał jakąś rodzinę? – Przecież znasz jego imię – Julia zdjęła ręcznik i zaczęła osuszać nim włosy. – Mateusz. Wiesz ilu jest Mateuszów na świecie? – zapytałam zirytowana na jej głupotę. Gdy patrzyłam na mnie i na Julię, byłam pewna, że świat się pomylił w rozdawaniu kolorów włosów. Z nas dwojga, stanowczo to ona powinna urodzić się blondynką. – Masz zdjęcie. – Policja by to olała. Pomyśleliby, że jakaś nastolatka szuka chłopaka… nie traciliby na to czasu. Poza tym rodzice o nim nie wiedzą. – No, my też o nim nie wiedziałyśmy – napomniała Ewa. – Właśnie, dlaczego nigdy nam go nie przedstawiłaś? Nie macie żadnych wspólnych zdjęć, tylko… – Kurwa, on istniał! Nie róbcie ze mnie wariatki, dobra!? – Na mieście też was nigdy nie spotkałyśmy, a… – Julia, spójrz mi w oczy. Mateusz był i zniknął. Nie wiem czy wyjechał, czy ktoś mu coś zrobił, ale on przepadł. – Jak to możliwe, że nigdy nie zapytałaś go o nazwisko? Ani o to gdzie pracuje? – Pytałam, ale… nie chciał o tym mówić. Mówił też, że przeszłość jest nieważna, że jego życie zaczęło się od kiedy mnie poznał. – I przez rok czasu nigdy nie byłaś u niego w domu? – Jakoś nie. – Może miał żonę i dzieciaki? – spekulowała Ewa. – Dobra, weźcie już ze mnie zejdźcie. Zresztą, mam wiadomość do odczytania. – Spojrzałam się na Ewę, która nadal lampiła się w mój monitor. – Trochę prywatności – syknęłam na nią. Wstała więc z łóżka i podeszła do komody, by wraz z Julią poprzeglądać rzeczy Filipa. Obydwie były nim zachwycone. Zaczynały się już zakładać, która pierwsza go poderwie i czy woli rude, czy brunetki. Szczerze miałam nadzieję, że nie znosi blondynek. Nie chciałam być na niego skazana przez cały pobyt tutaj. Fakt, że ostatnio był nawet miły, poczęstował mnie papierosem i dał hasło do internetu, ale i tak za nim nieszczególnie przepadałam. Można by rzec, że ledwie go tolerowałam i czyniłam tak tylko ze względu na to, że był synem właścicieli miejsca, w którym mieszkałam, a jak nietrudno się domyślić, nie chciałam wylądować na bruku. W końcu kto by chciał, prawda? Kliknęłam na wiadomość od Octaviana – chłopaka, którego poznałam na jednym z forów dotyczących tematu depresji, nierozumienia świata i nieradzenia sobie z problemami oraz samym sobą. Na tym forum umieszczałam informacje o tym, że poszukuję Mateusza. Temat, który zamieścił jako Octav rzucił mi się w oczy, odpowiedziałam w nim i tak się poznaliśmy. Korespondowaliśmy z sobą już ponad pół roku. Nigdy nie widziałam go na oczy. Nawet nie wysłał mi swojego zdjęcia. Z resztą, ja także wolałam pozostać anonimowa. „Przeglądałem ostatnio stronki internetowe. Wiedzę nadal go szukasz” – tak brzmiała wiadomość od mojego... chyba można nazwać go „internetowym kolegą”. „A kto jak nie Ty mówił mi, że trzeba być wytrwałym?” „Wytrwałość to jedno, głupota to drugie. Nie uważasz, że marnujesz swój czas?” Nie no. Następny! Czy ci ludzie się dzisiaj na mnie uwzięli, czy jak? „Kochałeś kiedyś?” – zapytałam, bo nie wiedziałam jak inaczej mam mu wyjaśnić motywy jakie mną kierują. „Na szczęście nie.” „Ja kochałam Jego, dlatego tak łatwo nie odpuszczę.” „A nie ma tam czasem na horyzoncie kogoś innego, godnego by zawiesić na nim oko?” Chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Nad tym czy zdradzić Octavianowi, że poznałam tego strasznego buca Filipa, który jest niesamowicie przystojny, ale i równie wkurwiający? Uznałam, że co mi tam, niech wie. „Według moich koleżanek jest i właśnie podziwiają Jego marynarskie gatki.” „Ooo! Marynarz?” „Nie, tylko straszny palant.” „Haha, a ponoć kto się czubi, ten się lubi. Życzę Ci szczęścia. Daj szansę komuś innemu, skoro ten cały Mateusz z niej nie skorzystał. Jeśli jakiś facet każe na siebie tyle czekać takiej kobiecie jak Ty, to po prostu nie jest Ciebie wart. Twoje życie będzie prostsze, gdy o nim zapomnisz.” „A Ty zapomniałeś?” – Wiedziałam, że nie powinnam była zadawać tego pytania, ale skoro mnie każdy dołował i za mnie każdy chciał podejmować decyzje, to dlaczego ja miałabym nie mieć prawda do zadania jednego, malutkiego pytania? „To zupełnie co innego, Nicol. Ja nikogo nie szukam i nie mogę już cofnąć czasu. Abym ja mógł istnieć, ktoś musiał umrzeć. Trudno żyć z taką świadomością. Ja zawdzięczam życie cudzej tragedii.” „To nie do końca Twoja wina. Poza tym nie zabiłeś tej osoby.” „Tak, nie zabiłem.” – Nie wiem czemu, ale taka odpowiedź, choć była tą której się spodziewałam, to sprawiła, że przeszedł mnie dreszcz. Poczułam lęk i strach za jednym razem. Zawsze myślałam, że lęk jest synonimem strachu, ale właśnie zrozumiałam, że są to dwa zupełnie inne uczucia. Pożegnałam się z Octavem i spojrzałam na te dwie wariatki. Właśnie zakończyły przeglądać garderobę Filipa i zaczęły żywo komentować jakieś zdjęcie stojące na półeczce z książkami. – Co tam macie!? – zagadnęłam, bo chciałam zająć myśli czymś innym, niż niedawno przeczytanym „tak, nie zabiłem”. Julia mi przyniosła fotografię, a ja zaczęłam podziwiać grupkę mężczyzn. Dwóch z fotografii już znałam, byli to Filip i Adam, przyglądałam się reszcie, a Jula sunęła po nich palcem wyliczając. – Ja cię, pierdolę. Sześciu przystojniaków! – To pewnie jego bracia – wyznałam. – Czyi? – Ewka wtrąciła się do dyskusji. – Filipa. Ma pięciu braci i jedną siostrę. – Skąd wiesz? – Ilu z nich jest singlami? Patrzyłam to na jedną, to na drugą, z szeroko rozdziawionymi jak rybka ustami i zastanawiałam się jakiej odpowiedzi udzielić. Pominęłam skąd wiem i przeszłam do sedna, czyli do tego co interesowało je najbardziej. – Z tego co wiem, Adam ma żonę i dziecko, a Filip jest wolny. Reszty nie znam. – Podpytaj go. – Julia, masz siedemnaście lat. Masz dużo czasu na miłości. – Nie chcę zabrać dziewictwa do grobu – naburmuszyła się. – Jutro zarzucę wędkę na tego całego Filipa i zobaczycie, zdobędę go. Obydwie z Ewką westchnęłyśmy i popatrzyłyśmy na siebie wzrokiem poddającym pod dużą wątpliwość słowa „zobaczycie, zdobędę go”. – Chodźmy lepiej do chłopaków. – Zamknęłam notebooka jednym energicznym ruchem i zarzuciłam męską, czapkę z daszkiem na moją głowę. Tak w ogóle, to chyba powinnam oddać tę czapkę w końcu Hubertowi, ale póki się nie upominał o swoje to korzystałam. Kiedy Julia zastanawiała w co się ubrać, a Ewka jak się umalować, mnie naszła pewna refleksja. Tak właściwie, tylko nigdy niewidzianego na oczy Octaviana mogłam uznać za mojego przyjaciela. Nie miałam innych przyjaciół. Ewkę i Julię znałam ze szkoły, były rok starsze. Chodziłyśmy do jednego gimnazjum, ale wcześniej jakoś szczególnie się nie kumplowałyśmy. Dominik i Tobiasz byli z ich klasy, a Hubert z mojej. Jednak czy mogłam nazwać ich przyjaciółmi? Byliśmy raczej paczką znajomych, która lubiła się razem pośmiać i pobawić, ale nie mówiliśmy o swoich zmartwieniach, nie podnosiliśmy się na duchu i nie staraliśmy się sobie nawzajem pomagać. Innymi słowy – byliśmy sobie całkowicie obojętni. Moje życie towarzyskie zawsze wyglądało w sposób podobny. Nigdzie nie zagrzałam miejsca na dłużej. Zawsze to były rok, maksymalnie trzy lata takiego bujania się w jakieś grupce, aż w końcu sama od niej odbijałam albo czułam się tam niechciana, albo że nie pasuję, albo w końcu ci ludzie zaczynali mnie nudzić lub irytować. Kurwa, ciekawe czy gdzieś na tym świcie jest takie moje miejsce? Szczerze, bardzo w to wątpiłam, ale jeśli już takie jest, to czy kiedykolwiek je odnajdę?
Kim jesteś? To rutynowe pytanie wschodnich guru. Zadając je, są pewni, że zdobędą przewagę nad adeptem, gdyż dobrej odpowiedzi nie ma. Co bowiem można odpowiedzieć? Jestem synem Jana i Małgorzaty? Źle. W ten sposób tylko określam swój stosunek do innych. Studentem? Źle. Blondynem? Jeszcze gorzej. Światło mojej świadomości wydobywa z mroku różne przedmioty. Nie mogę
Kim jestem? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Co jest moim celem? Czy to muszą być pytania bez odpowiedzi? Nie wszyscy filozofowie potrafili sobie poradzić z tymi rozważaniami, więc może lepiej przyjrzyjmy się świętym, a przede wszystkim "Największemu spośród narodzonych z niewiast". Z Ewangelii wg św.
ZnGKo.